Dziś zielarki nazywa się pierwszymi farmaceutkami oraz prekursorkami medycyny naturalnej. Dawniej, gdy lecznictwo nie było tak rozwinięte, a dostęp do niego znacznie bardziej utrudniony, ich umiejętności były niezwykle przydatne. Kobiety parające się zielarstwem pomagały chorym i cierpiącym. Wiedziały jak wesprzeć rekonwalescencję, zdezynfekować ranę, zbić gorączkę. Znały się na ziołach, leczniczych naparach oraz przetworach. W ich działaniach nie było magii, to była praktyczna wiedza. Niestety nie zawsze to doceniano. Najlepszym przykładem są słynne zielarki z historii Europy. Ku refleksji i inspiracji – przedstawiam 3 opowieści. Dwie z nich są tragiczne, jedna pozytywna.
Znajdziecie tu opowieść o pomorskiej szlachciance ze złamanym sercem, kreatywnej wizjonerce uważanej za chrześcijańską feministkę oraz dziesięciu kobietach, które za swoje unikatowe umiejętności zapłaciły wysoką cenę. Jakie były dawne zielarki? Jak potoczyły się ich losy? Oto 3 przykłady.
Spis treści:
Dawne zielarki: znane postaci i intrygujące historie
W dawnych społecznościach, pozbawionych odpowiedniej opieki medycznej, musiano zapobiegać chorobom oraz zwalczać je, jak tylko umiano. Stosowano przede wszystkim rośliny i zioła. Wykorzystywano je w medycynie ludowej oraz kuchni. Ziołolecznictwem zajmowały się głównie kobiety (choć niektórzy mężczyźni także się na tym znali). Czerpały informacje z różnych źródeł. Często przekazywały sobie wiedzę z pokolenia na pokolenie. Korzystały też z dostępnych książek medycznych, zielników, a także wiedzy innych pań o podobnych zainteresowaniach. Służyły pomocą i radą. Zazwyczaj cieszyły się powszechnym szacunkiem, ale w czasach histerii polowań na czarownice (szczególnie w XVII i XVIII wieku), ich wiedza stała się podejrzana. Niektóre były prześladowane za swoje „niezwykłe” umiejętności. Wiele z nich skończyło tragicznie. Znajdzie tutaj takie historie. Na szczęście, niektóre uniknęły smutnego losu, a ich wkład w medycynę naturalną został doceniony.
Dawne zielarki znane z kart historii to często postacie ciekawe i nietuzinkowe. Wiele można by o nich opowiadać. Was zapraszam na 3 historie. Najpierw przeniesiemy się do średniowiecza, a później wskoczymy w gorący czas polowań na czarownice. Zachęcam do lektury.
Hildegarda z Bingen: mistyczka, uzdrowicielka i kompozytorka
Bystra mniszka, która miała dar zjednywania sobie ludzi. Pochodziła z Niemiec, urodziła się w wielodzietnej rodzinie. Została poświęcona Kościołowi. W trakcie przygotowań do roli mniszki otrzymała klasyczne wykształcenie. Lubiła się uczyć i umiała wykorzystywać zdobytą wiedzę. Była wrażliwa, dobra oraz radosna. Miała liczne talenty. Cieszyła się sympatią innych. Lubiła czytać i śpiewać. Potrafiła przepowiadać przyszłość. Od dziecka regularnie miewała wizje, ale przez skromność i nieśmiałość nie ujawniała tego faktu. Dopiero po ukończeniu 40 roku życia zaczęła mówić o swoich zdolnościach. Nazywano ją „Sybillą znad Renu”. Wielu ludzi udawało się do niej po radę, pociechę oraz pomoc.
Dziś niektórzy sceptycy mówią, że jej wizje miały podłoże migrenowe. Nie można jednak zaprzeczyć temu, że była niezwykle inteligentna oraz twórcza. Miała zdolności oratorskie i prozatorskie. Korespondowała z wielkimi umysłami ówczesnego świata. Pisała książki, poezję. Tworzyła własną muzykę, w tym liczne pieśni religijne. Była filozofką, kochała przyrodę. Interesowało ją działanie roślin i minerałów. Znała się na ziołach. Promowała zdrowe żywienie. Zalecała dietę orkiszowo-warzywno-owocową. Zmarła w 1179 roku. Dość szybko chciano ogłosić ją świętą, ale przez wiele wieków napotykano na różne trudności. W końcu się udało. W XXI wieku Hildegarda została wpisana na listę świętych, co więcej uznawana jest za doktora Kościoła. Uważana jest za patronkę chrześcijańskiego feminizmu, językoznawców oraz naukowców.
Sydonia von Borck: szlachcianka, włóczęga i zielarka
Piękna, mądra i wygadana szlachcianka z tragiczną historią. Urodziła się we wsi Strzmiele, koło Łobza. Pochodziła ze znakomitego rodu pomorskiego o słowiańskich korzeniach. Była dwórką Gryfitów. Według legendy oczarowała jednego z książąt pomorskich. Mężczyzna obiecał jej małżeństwo, ale poślubił inną. Sydonia opuściła dwór rozgoryczona. W złości podobno przeklęła jego ród. Od tego momentu przez wiele lat tułała się i nie mogła znaleźć sobie miejsca. Niestety, powrót do rodzinnego domu był niemożliwy. Ostatnie lata życia spędziła w przytułku dla starych panien. Tam oddawała się lekturom, otaczała zwierzętami, warzyła lubiane w okolicy piwo i zgłębiała tajniki zielarstwa. Doceniała szczególnie prozdrowotne właściwości czarnego bzu. Leczniczą moc rośliny stosowała na wiele dolegliwości.
Niestety, nie była lubiana przez współmieszkanki przytułku. Sąsiadki postanowiły się jej pozbyć. Sydonię oskarżono o czary. Przez lata wcześniejszej tułaczki zdążyła narobić sobie też innych wrogów. Nieprzyjaciół miała również na dworze i wśród dalekich krewnych. Do oskarżenia o czary, dodano rzucenie klątwy na ród Gryfitów i przyczynienie się do wielu zgonów w tej rodzinie (w rzeczywistości książęta umierali przez choroby genetyczne). Sydonię uwięziono, postawiono jej kilkadziesiąt zarzutów. Sama była swoim obrońcą, zadziwiając wszystkich inteligencją oraz bystrością umysłu. Niestety, nie miała szans. Po torturach i wymuszonym przyznaniu się do winy – dokonano egzekucji. Ścięto ją, a następnie spalono na stosie. Miało to miejsce w Szczecinie, w 1620 roku. Jej postać do dziś owiana jest tajemnicą oraz mnóstwem mitów. Warto jednak poznać ją nieco bliżej, by przekonać się, że nie była wcale okrutną wiedźmą, a kobietą nieszczęśliwą.
Zielarki z Gorzuchowa: niesłusznie stracone kobiety i dziewczęta
Grupa dziesięciu kobiet, których życie skończyło się tragicznie. Zielarki z Gorzuchowa, małej wioski niedaleko Gniezna, niosły innym pomoc i udzielały porad. W wyniku splotu nieprzyjemnych wydarzeń, zostały oskarżone o czary. 10 kobiet, w tym dwie nastolatki (13 i 15 lat), stracono w 1761 roku. Nie do końca wiadomo czym zawiniły. W tamtych czasach często szukano winnych wśród kobiet, które się czymś wyróżniały. One znały właściwości leczniczych ziół. Tym paniom przypisywano klęski i nieurodzaje. Posądzono je o diabelskie praktyki. Kobiety nie chciały przyznać się do zarzucanych im czynów. Zarządzono tortury. Udręczone, w końcu się przyznały. Skazano je na „śmierć ogniową”, czyli spalenie na stosie. Wydarzenie to nazywane jest „polskim Salem”.
Egzekucji chciał podobno zapobiec miejscowy proboszcz, ale spóźnił się. Warto przy tym zaznaczyć, że sprawy o czary miały korzenie w sądownictwie kościelnym, ale największe polowania na wiedźmy trwały, gdy procesy były w kompetencji sądów świeckich. To były tak naprawdę sprawy czysto ludzkie. Wiele osób ginęło z powodu czyjejś nienawiści, niechęci, bo ktoś chciał je ukarać, uciszyć. Polowania na czarownice odciągały uwagę od bieżących problemów i były sposobem na odreagowanie złych emocji nagromadzonych w społecznościach. Brzmi to przerażająco. Historia tych zielarek to opowieść ku przestrodze. Dziś w miejscu, gdzie spłonęły kobiety, na wzgórzu „Kuś”, stoi krzyż i leży dziesięć upamiętniających je głazów. Mimo lat, ta historia wciąż porusza i na szczęście: nie pozostawia nikogo obojętnym.
Na pomysł tego postu natchnął mnie wpis z bloga „Wielkie Oczekiwanie” Jardiana, fragment opowieści, w której pojawia się postać zielarki. Nazwa mojego bloga zobowiązuje, a dawno zastanawiałam się nad kolejnym tematem do działu „Czary-mary”. Mam nadzieję, że Was zainteresowałam. Temat leczniczej mocy roślin i kobiet, które ją znają: nurtuje mnie od dawna. Sama też stosuję zioła na drobne dolegliwości zdrowotne. Przykładowo, moja domowa apteczka zawsze jest zaopatrzona w herbatki: rumiankową, lipową, miętową i szałwiową.
A Wy, korzystacie z leczniczej mocy roślin? Interesujecie się historiami słynnych zielarek?
Zachęcam także do lektury tekstu: “Cytaty o czarownicach: wiedźmy w literaturze“.
autor: Urocznica; źródła: „Sydonia”, B. Frankiewicz; „Czarownice z Pomorza i Kujaw”, A. Koprowska-Głowacka; „Św. Hildegrada”, hildegarda.pl , „Święta Hildegarda z Bingen, dziewica i doktor Kościoła”, brewiarz.pl, „Zielarki z Gorzuchowa”, wielkopolska-country.pl, „Zielarki, nie czarownice. Tragiczna historia polskiego Salem”, dziendobry.tvn.pl, „Zielarka”, owidz.pl, vivaziola.pl, wikipedia.org; zdjęcia: Wikipedia, Pixabay
Cieszę się, że mój fragment “Wielkiego Oczekiwania” stał się inspiracją dla Twego postu 🙂 Jestem zaszczycony 🙂 Przypomniał mi się 2002 rok i historia powszechna średniowiecza. A tak a ‘ propos – gdzieniegdzie można spotkać porządne sklepy zielarskie, a i w dyskontach można i w aptekach też – spotkać się z porządnymi ziołami. Serdecznie pozdrawiam przed Nowiem Księżyca 🙂
Tak, wiem, korzystam, zioła kupuję zazwyczaj w aptekach. 😉
Korzystam, zioła kupuję w sklepach zielarskich 🙂
Super. 🙂
Bardzo interesujący wpis. O ciekawych postaciach napisałaś. Nigdy o nich nie słyszałam. Dzięki. Korzystam z ziół, zawsze szukam ich w aptece, też na łące. W końcu kiedyś były jedynymi, które leczyły ludzi. Pozdrawiam
Cieszę się. Dokładnie, warto docenić leczniczą moc roślin. 🙂
W dawnych czasach zielarki nie miały łatwego życia, albowiem co rusz posądzano je o diabelskie praktyki. Smutne, ale prawdziwe.
Ja osobiście korzystam z dobrodziejstw ziół i wierzę, że pomogą mi na niektóre schorzenia.
To fakt, na szczęście niektóre po latach, a raczej wiekach, doceniono. Również uważam, że zioła bywają bardzo pomocne. 🙂
Przeczytałam z ogromnym zainteresowaniem. Znałam jedynie Hildegardę…
Hildegarda to niezwykle ciekawa postać. 🙂
Korzystam z ziół na co dzień, muszę pić ich mieszankę kilka razy dziennie na me chore nerki 😉
Mi pomagają na kłopoty z zatokami. 🙂
Bardzo ciekawy wpis! Dziękuję za garść interesujących informacji 🙂
To bardzo interesujące kobiety. 🙂