Angielski humor, codzienne dylematy, jak również zaskakujące podobieństwo do Bridget Jones! A to książka z 1930 roku… „Dziennik prowincjonalnej damy” to lektura zabawna, niegłupia i podnosząca na duchu. W moje ręce niedawno wpadło piękne wydanie z ilustracjami. Książkę przeczytałam, a świeżo po lekturze zapraszam na recenzję.
„Dziennik prowincjonalnej damy” wiele mówi o kobiecej naturze… i nie tylko! To też opowieść o życiu w czasach kryzysu. Literacka perełka.
Ciekawy pamiętnik
Edmée Elizabeth Monica Dashwood (1890-1943), z domu de la Pasture, powszechnie znana jako E.M. Delafield, była angielską pisarką. Najbardziej znana jest z „Dziennika”, książki w dużej mierze autobiograficznej.
Delafield była w swoich czasach szanowaną autorką. Pisała książki i artykuły do różnych czasopism. Interesowały ją tematy feministyczne i postępowe, a jednocześnie była zakorzeniona w tradycyjnych wartościach.
„Dziennik prowincjonalnej damy” pierwszy raz został wydany w 1930 roku. Spotkał się z bardzo pozytywnym odbiorem. Spodobał się krytykom oraz czytelnikom. Książka doczekała się kontynuacji. To pozycja nieprzerwanie wznawiana i obecna w księgarniach. Nic w tym dziwnego…
Książka jest zaskakująco aktualna! Na wskroś kobieca, a poza tym Delafield pisała swoją opowieść w trudnych czasach. Podczas Wielkiego Kryzysu. Zawarła w książce także trafne i celne spostrzeżenia na temat życia. Może więc być to lektura bliska czytelnikom z wielu względów.
Jak Bridget Jones
„Dziennik prowincjonalnej damy” łączy też wiele z „Dziennikiem Bridget Jones” Helen Fielding. Obie książki są często porównywane przez wydawców, krytyków literackich oraz moli książkowych. Podobieństwo jest niezaprzeczalne!
Anglia, kobieta po 30, forma pamiętnika, humor, błyskotliwość, dystans, bystre oko, galeria oryginalnych postaci… Sprawy sercowe, zawodowe, pasje. Można by jeszcze sporo wymienić. I jest oczywiście świetnie wykreowana bohaterka! Postać, którą da się lubić. Nieidealna. Zmagająca się z wieloma codziennymi problemami. Znająca swoje wady i zalety. Czasem budząca śmiech, a niekiedy zrozumienie.
To też książka, która może przywoływać skojarzenia z brytyjskim serialem komediowym „Co ludzie powiedzą”, popularnym w latach 90. XX wieku. Główna bohaterka chciała prezentować się jako znacznie zamożniejsza i ciekawsza niż była w rzeczywistości… Uśmiech gwarantowany, z prozą Delafield jest podobnie.
Kobieca perspektywa
Humor to jedno. Drugie – perspektywa. Delafield dobrze opisuje kobiece dylematy. W tej książce główna bohaterka próbuje połączyć aspiracje i marzenia damy wykształconej, będącej „na bieżąco” z pędzącym do przodu światem, interesującej się kulturą, modą, trendami z… dbaniem o domowe ognisko oraz rodzinę.
Prowincjonalna dama to kobieta jakich wiele. Delafield daje wgląd w damski umysł. I codzienność! Jej książka to dziennik angielskiej damy z wyższej klasy średniej (a może niższej klasy wyższej). Opowieść kobiety, która stara się utrzymać na powierzchni. Mimo wielu niesprzyjających okoliczności!
Główna bohaterka próbuje być dobrą żoną, matką, przyjaciółką, sąsiadką, gospodynią, kobietą dobrze urodzoną, nowoczesną i pisarką jednocześnie. Jak jej to wychodzi? Raz lepiej, raz gorzej. Jak każdemu. Ideały przecież nie istnieją…
To pani domu w prowincjonalnym miasteczku. Otaczają ją mrukliwy mąż, psotne dzieci i domowe obowiązki… A do tego, często niezapowiedziani goście oraz deficyt na koncie. Przy okazji, kobieta chce rozwijać swoje pasje. Główna bohaterka stara się więc utrzymać wszystko w ryzach. Próbuje też zachować pozory…
To postać sprytna, zabawna, zaradna i silna. Pomagają jej humor, wnikliwa obserwacja oraz dawka autoironii. Można się z pewnością czegoś od niej nauczyć. Na przykład: dążenia do celu mimo niepowodzeń. To też lekcja tego, jak śmiać się z siebie.
Pogoda ducha
„Dziennik prowincjonalnej damy” to lektura z pewnością nienudna. Powieść sympatyczna, błyskotliwa. Opisująca osobliwości codziennego życia z dowcipem i lekkością. Każdy może coś z niej dla siebie wyciągnąć. Myśl, cytat, rozwiązanie… Czasem na rzeczywistość warto spojrzeć z przymrużeniem oka.
Książka E. M. Delafield to proza ponadczasowa i podnosząca na duchu. Idealna pocieszająca historia na trudne czasy! Pozytywna oraz budująca. To pozycja, jaką warto mieć w domowej biblioteczce. Czy dla każdego? Nie wiem, ale z pewnością dla miłośników klasyki.
Po lekturze tej książki ciągle na myśl przychodziła mi „Pieśń IX” Jana Kochanowskiego. Zaczyna się od słów: „Nie porzucaj nadzieje,/ Jakoć sie kolwiek dzieje:/ Bo nie już słońce ostatnie zachodzi,/ A po złej chwili piękny dzień przychodzi”.
Tytuł: „Dziennik prowincjonalnej damy”
Autor: E. M. Delafield
Przekład: Jerzy Łoziński
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Rok wydania: 2023
*współpraca reklamowa, barterowa
PS Zainteresowani? Więcej ciekawych książek w dziale BIBLIOTECZKA.
autor: Urocznica, zdjęcia: mat. prasowe wyd., Pixabay
Tak, zainteresowany, poszukam w bibliotece, teraz czytam “Wprowadzenie do metodologii historii” – a to zajmuje trochę czasu, jutro zagoniony poranek a przed południem Kraków 🙂 .
Kraków… Pięknie.
Lubię tego typu powieści.
Pozdrawiam
Zachęcam do lektury. 🙂
Mega mnie zainteresowałaś ta książka . Super recenzja konkretna
To ciekawa lektura, zachęcam do czytania! 🙂
Zachęciła mnie ta błyskotliwa książka, bo lubię tego typu klimaty.
Super, to dobra książka. 🙂
Postaram się znaleźć tę książkę, czy to w bibliotece czy na internecie, skoro tak zachwalasz 🙂
🙂
Ciekawa propozycja.
Zdecydowanie. 🙂
Kusząca, muszę ją zapamiętać 🙂
Koniecznie. 🙂