„Boże, strzeż mnie od przyjaciół, z wrogami poradzę sobie sam”: powiedział kiedyś słynny kardynał Richelieu. Tak w wielkim skrócie można podsumować fabułę książki Witolda Dębczyńskiego oraz Elżbiety Szudrowicz. Wypada jednak napisać coś więcej. Co skrywa „Śmierć w Błękitnej Lagunie”? Czy warto sięgnąć po tę pozycję czytelniczą?
Książka to miks powieści obyczajowej i kryminalnej. Typ lektury rozrywkowej oraz niezbyt wymagającej. Na wieczór po ciężkim dniu, weekend, urlop – może być. Przyznaję, że „Śmierć w Błękitnej Lagunie” czyta się dość szybko, ale ma ona swoje lepsze i gorsze strony.
Spis treści:
Przyjaciel czy wróg
Książka opowiada o paczce sześciorga przyjaciół, którzy razem decydują się zwiedzać Islandię. Odwiedzają malownicze zakątki i poznają nowe smaki, a w tym samym czasie na jaw wychodzą różne tajemnice, jakie skrywają. Okazuje się, że nikt z nich nie jest bez winy. Islandzka przygoda kończy się zaś tragicznym finałem. Podczas wypoczynku w SPA, Błękitnej Lagunie, wybucha wulkan, a jeden z podróżników zostaje znaleziony martwy. Niestety, nie jest to nieszczęśliwy wypadek, turysta został zamordowany. Kto go zabił? Każdy z przyjaciół miał motyw, nawet partnerka nieboszczyka.
Atmosfera podczas lektury się zagęszcza, a między bliskimi znajomymi dochodzi do szeregu spięć. Tyle możemy mniej więcej dowiedzieć się z opisu wydawcy. Pomysł dwójki autorów na tę książkę był niezły, jednak wykonanie wyszło nieco gorzej…
Plusy i minusy
Jak już wspomniałam na początku: książka ma swoje plusy oraz minusy. Zacznę od tych drugich. Bohaterowie powieści są dość nierówni. Miałam wrażenie, że postacie męskie są nieco lepiej napisane niż kobiece. Panowie byli bardziej wyraziści, mieli też więcej do powiedzenia. Wydaje mi się, że mężczyźni z tej książki zostali przedstawieni w miarę wielowymiarowo. Ich postacie w porównaniu do bohaterek kobiecych zostały zaprezentowane lepiej, pełniej. Panie według mnie były naszkicowane trochę zbyt schematycznie. Poza tym, większość postaci kobiecych mnie irytowała. Rozumiem, że każdy bohater miał mieć tutaj jakąś skazę, ale wydaje mi się, że panie miały ich o wiele więcej niż panowie, prawie same wady. Były też dość podobne do siebie, może poza jedną wyróżniającą się nieco bardziej bohaterką. Słabą stroną tej książki są też dialogi. Spora część była dość nudna, sztuczna. Poza tym, pojawiało się wiele dygresji. Dotykały medialnych, sensacyjnych tematów i różnych poglądów ich dotyczących, a bez nich fabuła książki też by się spokojnie obroniła. W mojej opinii: zostały wprowadzone niepotrzebnie. Miałam też wrażenie, że powieść zbyt przyspiesza pod koniec, zabrakło mi obszerniejszego wyjaśnienia sprawy i zakończenia. Pojawiło się też sporo popularnych, utartych schematów, ale trzeba zaznaczyć, że w tego typu kryminałach bardzo trudno wymyślić coś nowego. Teraz czas na plusy.
Mimo, że niezbyt podobały mi się np. dialogi oraz postacie kobiece, wątek główny był na tyle ciekawy, że przeczytałam książkę do końca. Byłam ciekawa, kto zabił i jak skończy się ta opowieść. Interesował mnie temat śledztwa islandzkiego oraz relacji pozostałych postaci z denatem. Paczka przyjaciół, którzy tak naprawdę nie są wcale sobie tak bliscy jak się wydaje – to popularny temat, ale został tu nieźle przedstawiony. Może książka niesie za sobą dość pesymistyczne przesłanie, jednak prawdziwe. Często zawodzą nas osoby, które uważamy za najbliższe i po jakich byśmy się wcale nie spodziewali wrogich zachowań. Poza tym, „Śmierć w Błękitnej Lagunie” czyta się dość szybko. Powieść jest napisana lekko, w miarę ładnym językiem. Najbardziej w całej książce podobało mi się jednak tło. Islandzka przygoda. Ciekawie było przenieść się do tego nordyckiego kraju, wraz z bohaterami zwiedzać piękne zakątki, poznawać tamtejszą kulturę, zwyczaje oraz smaki. Islandzki anturaż dodawał powieści nutki przygody i tajemnicy. To według mnie największy atut tej opowieści.
„Śmierć w Błękitnej Lagunie”: średniak z ładnym tłem
Na tle innych tego typu kryminałów, ta książka plasuje się na średniej półce. Według mnie to przeciętna lektura. Trzeba jednak przyznać, że kryminały z północnym tłem to popularny i lubiany temat, a w ich wypadku poprzeczka jest postawiona bardzo wysoko. Jak już tutaj wcześniej wspominałam – książka ma lepsze i gorsze strony. Powieść „Śmierć w Błękitnej Lagunie” jest po prostu nierówna. Czy to przez to, że pisały ją dwie osoby, czy może gonił je termin oddania? Nie wiem. Zastanawiałam się nad tym przez większość lektury.
Z pewnością powieść jest skrojona na miarę masowego czytelnika. Może się podobać, a także być dla niektórych ciekawą odskocznią od codzienności. Nie zachęcam, nie odradzam. Sami musicie zdecydować. Wiem, że niektórzy lubią taki typ lektur i być może to będzie dla nich satysfakcjonująca rozrywka. Przyznaję, że mi zabrakło w paru miejscach pogłębienia i większego dopracowania postaci. Mogę być jednak dość surowa w ocenie, bo bardzo lubię opowieści w północnych klimatach. Znam i cenię sporo skandynawskich oraz nordyckich historii z wątkiem kryminalnym. Interesuję się nimi od lat. Myślę, że jestem nieźle zorientowana w takim kontekście, stąd nie mogłabym tej opowieści ocenić lepiej niż 5 na 10. I tak wydaje mi się, że nieco podniosłam ocenę. Chyba właśnie ze względu na północne tło, które tak cenię.
Tytuł: „Śmierć w Błękitnej Lagunie”
Autor: Witold Dębczyński, Elżbieta Szudorowicz
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 2020
Ocena: 5/ 10
Więcej recenzji w biblioteczce.
autor: Urocznica, zdjęcia: archiwum prywatne, mat. prasowe